Zapraszam na nowy blog!

„Chcesz rozśmieszyć Pana Boga – powiedz Mu o swoich planach” – głosi pewne mądre porzekadło. Moim planem było nie prowadzić już blogów. Tymczasem inauguruję nowy pod tytułem „Veritatis Laetitia”…

Zamierzam na nim pozostać całkiem ukryty i pisać coś od siebie tylko w sytuacjach „wyższej konieczności”. Jego celem jest „apostolstwo doktryny” w czasie, kiedy nawet na szczytach Kościoła bywa ona – co piszę z wielkim smutkiem i niepokojem – fałszowana i wypaczana. W rezultacie znajomość prawdziwej wiary katolickiej coraz bardziej zanika. Nasz Pan Jezus Chrystus powiedział – „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” (Mk 16, 15-16). A zatem Wiara, prawdziwa Wiara, jest jednym z dwóch niezbędnych warunków zbawienia duszy. Dlatego tak ważne jest jej przekazywanie i propagowanie bez jakichkolwiek dwuznaczności, niejasności i błędów.

Link do nowego bloga – https://nonpossum.wordpress.com/

„Bejeweled 3”, czyli o niespodziewanych pożytkach z wizyty w domku Barbie

„Diamonds Are A Best Girl’s Friend” – śpiewała w filmie „Mężczyźni wolą blondynki” Marilyn Monroe, a jej blond koafiura i ogniście różowa suknia posłużyły być może za inspirację do powstania pierwszej lalki Barbie, która pojawiła się na rynku kilka lat później. Wspominam o tym dlatego, że kiedy moim oczom po raz pierwszy ukazała się strona startowa gry „Bejeweled 3”, poczułem się jakbym właśnie przekroczył próg wirtualnego barbie-domku. Kiczowate różowości, równie kiczowato połyskujące klejnoty i ogólna kolorystyczna „słitaśność” sprawiły, że z moich staroświeckich męskich trzewi wydobyło się ciężkie westchnienie. „I po co ja mam w to grać? Żeby się zgenderyzować?” – pomyślała część mojej duszy odpowiedzialna za tożsamość płciową. „Całe szczęście, że kupiłem w dużej przecenie” – pocieszyła ją zaraz inna część, o której wstydliwie bijąc się piersi mogę napisać, że ma co nieco wspólnego z niejakim Ebenezerem Scroogem. „Jak już kupiłem, to muszę zagrać. Ma się zmarnować?” – wsparła ją natychmiast kolejna, o której wyznawcy metempsychozy z pewnością powiedzieliby, że należała kiedyś do jakiegoś drobnomieszczanina. „Aaaa popykam trochę, może nie jest tak źle, jak się wydaje na pierwszy rzut oka?” – odezwała się całkiem rozsądnie jeszcze jedna, przez którą zapewne bywam czasem posądzany o uzależnienie od gier (oczywiście całkowicie niesłusznie…). Koniec końców zagrałem, a garść moich wrażeń prezentuję poniżej… (więcej…)

„Anomaly Warzone Earth”, czyli taktyczny „tower defence” na opak

„Nadejszła wiekopomna chwila” – mawiał Kaźmirz Pawlak. A właściwie całkiem spory zbiór wiekopomnych chwil, które młodzikiem będąc przeżywałem jako „wakacje”, a dziś muszę zadowalać się ich formą szczątkową w postaci „urlopu”. Urlop to czas kreowania słodkiej iluzji, że na 2-3 tygodnie uwalniamy się od monotonnego i coraz bardziej męczącego rytmu życia wymuszonego przez obowiązki zawodowe i rodzinne. Dla podtrzymania owego złudzenia (boć przecież o pełnej wolności mowy nie ma) większość ludzi stara się zmienić miejsce pobytu lub robić coś innego niż przez pozostałą część roku. Jako że w mojej rodzinie również nastał czas wakacji (a urlopy także majaczą na horyzoncie), zdecydowałem się porzucić na pewien czas dominujące na tym blogu tematy poważne na rzecz zagadnień wagi lekkiej, piórkowej lub muszej. Przy moim tempie pisania oznacza to, że niniejszy tekst (a może i – odwagi Romeusie! – następny) będą bardziej niefrasobliwe i rozrywkowe, a kto wie, czy nie nawet – sięgnijmy, gdzie wzrok nie sięga! – przyprawione szczyptą humoru. (więcej…)

„Przeklęta góra”, czyli Kafka po chińsku

Scenariusz do tego filmu mógłby napisać Franz Kafka, gdyby zamiast kreować somnambuliczne wizje, tworzył w poetyce realizmu. W „Przeklętej górze” atmosfera absurdalnego w swej grozie zaszczucia i równie absurdalnej, a zarazem rozpaczliwej bezwyjściowości jest wyjątkowo sugestywna. Ten film zdumiewa i jednocześnie poraża. To, co u Kafki było tylko onirycznym symbolem i mroczną metaforą, tu staje się niemal namacalne i niepokojąco konkretne za sprawą reżyserskiego kunsztu Yanga Li i talentu aktorskiego młodziutkiej Lu Huang. „Przeklętą górę” oglądałem bez przyjemności. Za to ze ściskającym się coraz bardziej sercem i po raz pierwszy od wielu miesięcy z poczuciem, że obcuję z dziełem, którego twórca rzeczywiście ma mi coś ważnego do powiedzenia. (więcej…)

Życzenia Wielkanocne

Drogie Czytelniczki i drodzy Czytelnicy!

       Zbliżają się Święta Zmartwychwstania Pańskiego zwane też często Wielkanocnymi. Dla każdego wyznawcy Chrystusa to najważniejsze święta w roku, mimo że nie ma choinki ani prezentów. Gdyby bowiem Jezus nie zmartwychwstał nie mielibyśmy szans, mimo wszystkich zasług, modlitw i umartwień, na wejście do Nieba. Co najwyżej czekałaby nas Otchłań opromieniona obecnością Mojżesza, Eliasza i innych świętych ludzi, zmarłych przed nadejściem Mesjasza. Taki jest – w największym skrócie – prawdziwy sens tych Świąt. Nie sposób go odczytać z zoologicznych kartek okolicznościowych, przedstawiajacych pisanki, kurczaczki, zajączki i baranki na tle cukierkowych pejzaży. Nie sposób go odczytać z praktykowanych jeszcze tu i ówdzie pracowniczych imprez, zwanych potocznie „jajeczkami”. Nie sposób go wreszcie odczytać z wyświechtanej, często powtarzanej formułki „Wesołych Świąt” ani z tych rodzinnych biesiad, które ograniczają się wyłącznie do wyżerki i wypitki z „duchowym” deserem w postaci kontemplacji migającego prostokątnego monitora na pół ściany. (więcej…)

„Anatomia upadku”, czyli dlaczego to wciąż powinna być nasza sprawa

„Anatomia upadku” to film solidny i rzetelny. Rasowa dziennikarska robota, która w finale, odwołując się do poruszającej metaforyki, zdradza nawet wyższe, ponad-reporterskie ambicje. Autorka, Anita Gargas, mimo, że na co dzień związana ze środowiskiem o bardzo wyrazistych poglądach politycznych, potrafiła je w swym dokumencie powściągnąć, dyskretnie usuwając się za kulisy faktów i wypowiedzi swoich bohaterów. Nie komentuje tylko relacjonuje. Nie wartościuje tylko pyta. Nie napastliwie, ale dociekliwie. Indaguje zarówno politycznie neutralnych świadków, jak i przedstawicieli obu stron smoleńskiego konfliktu. Jedni chcą mówić, inni – nie, choć nawet w obliczu kamer solennie obiecują, że to zrobią.  (więcej…)

Zanim obrócimy się w popiół, czyli… pospieszne życzenia na Boże Narodzenie

 

Drodzy goście tego skromnego bloga!

 

       Dzięki mediom wszelakim wiemy, że dziś wg kalendarza Majów ma nastąpić koniec świata, zatem zdyszany spieszę złożyć Wam najlepsze życzenia z okazji nadchodzącego Bożego Narodzenia. Gdyby zaś jakiś purysta czynił tu uwagi, że życzenia są bezprzedmiotowe, gdyż nawet Wigilii nie doczekamy, odpowiadam, że – jak mówi Pismo – „dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych”. W podobnym duchu wypowiada się zresztą świecka mądrość żydowska w sławnej maksymie – „Kto nie wierzy w cuda, nie jest prawdziwym realistą”. (więcej…)

Uważam, rze… wszystko nareszcie jasne

       Przed chwilą dowiedziałem się, że Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Uważam, rze”, został wczoraj zwolniony z pracy. W geście solidarności około trzydziestu dziennikarzy postanowiło odejść razem z nim. Pisałem tu niedawno krytycznie o publicznych wypowiedziach niektórych redaktorów tego tygodnika, w tym również o panu Lisickim. Wobec ostatnich wydarzeń sądzę, że moja krytyka przynajmniej w części stała się nieaktualna. Zespół pokazał klasę, rzadko dziś spotykaną, nie tylko w świecie mediów. Podnosi na duchu fakt, że jeszcze dla kogoś w naszym kraju liczy się coś oprócz forsy i „małej stabilizacji”. Że są jeszcze jakieś imponderabilia, których warto bronić nawet za cenę osobistych wyrzeczeń i trudności. Mam tu na myśli szczególnie tych spośród odchodzących, którzy nie mają sławnych nazwisk ani „fuch” w kilku miejscach naraz. Im będzie teraz najtrudniej i oni zapłacą za swój gest najwyższą cenę. Z całego serca życzę wszystkim, by jak najszybciej znaleźli pracę w nowopowstałym piśmie „W sieci” i innych tytułach. Mam graniczącą z pewnością nadzieję, że „W sieci” (mimo niezbyt szczęśliwego, „kwadratowego” formatu ) za kilka miesięcy zdystansuje pod względem nakładu Hajdarowiczową „Rzepę” i „Uważam, rze” razem wzięte. (więcej…)