„Get civilized!”
(Sid Meier)
Zacznę od kilku słów wyjaśnienia. Kim jest „fanboy”? Definicji jest wiele, ale podam własną, popartą obserwacjami, tudzież lekturą licznych dyskusji i „dyskusji” w Internecie. Otóż „fanboy” to mniej więcej to samo, co „fan” w stosowanym powszechnie znaczeniu, czyli „entuzjastyczny zwolennik, zagorzały kibic, niemal bezkrytyczny wielbiciel”. Mniej więcej, gdyż dodane słówko „boy” (ang. chłopiec) wskazuje, że chodzi tu o młodą osobę płci męskiej (choć „fangirls” też sporadycznie występują w przyrodzie :-)). Owa młodość pociąga jednak za sobą często spotykane w tym okresie życia wady, jak choćby: łatwość bardzo surowego osądzania innych; drażliwość; zapalczywość; naiwność; skłonność do uczuciowego rozgorączkowania, co w połączeniu z potrzebą szukania autorytetów poza domem rodzinnym przyczynia się do okazywania nadmiernego zaufania (by nie rzec – uwielbienia) różnym ludziom, firmom, zespołom muzycznym, a nawet… rozmaitym gadżetom. W konsekwencji „fanboye” są obok „trolli” i rozmaitych „tajniaków”, wykonujących takie czy inne zlecenia, najgorszą plagą dyskusji internetowych. Impregnowani na argumenty oponentów, szybko tracą wszelką miarę i zaczynają obrażać, posuwając się do najczystszego chamstwa. Występują głównie w subkulturze miłośników rozrywki elektronicznej (choć oczywiście nie tylko). Jeśli zatem zdarzy komuś z Was, drodzy Czytelnicy, zabłądzić na jakieś forum „growe” lub „sprzętowe”, bądźcie przygotowani na werbalne jatki między „fanboyami” systemów operacyjnych „Windows” i „Linux”, procesorów marki „Intel” i „AMD”, kart graficznych marki „nVidia” i „Radeon”, komputerów stacjonarnych (PC) i konsoli, że nie wspomnę już o „fanboyach” konkretnych gier. (więcej…)