film kanadyjski

Tryptyk ruandyjski (3)

            „Musi pan sobie odpowiedzieć na jedno pytanie… Czy wciąż chce pan żyć?” Od tych słów zaczyna się akcja filmu Rogera Spottiswoode’a „Podać rękę diabłu”, któremu chcę poświęcić kilka słów, kończąc zarazem mój „Tryptyk ruandyjski”. Scenariusz powstał na kanwie książki wspomnieniowej „Shake Hands With The Devil” generała Roméo Dallaire’a, szefa wojsk ONZ podczas ludobójstwa w Ruandzie wiosną 1994 roku. Publikacja kanadyjskiego oficera nie została przetłumaczona na polski, można ją jednak – inwestując nieco determinacji i funduszy – w naszym kraju kupić. Od razu wyznam, że mnie tej determinacji zabrakło i pamiętników Dallaire’a nie czytałem. Znam je jedynie z różnych internetowych recenzji i omówień. Wniosek, jaki płynie z tych ostatnich wydaje się jednak dość oczywisty – film nie odbiega zanadto od literackiego oryginału. (więcej…)

„Monachium”, czyli Spielberga spojrzenie w otchłań

To najodważniejszy, najdojrzalszy i najlepszy film Stevena Spielberga, jaki widziałem. A widziałem sporo, choć – przyznaję – nie wszystkie. Pomijam czysto rozrywkowy nurt w twórczości tego genialnego reżysera-samouka. To mistrzostwo w swojej klasie, choć jednocześnie („zaledwie”) zbiór  krzepiących opowieści, w których dobro zawsze zwycięża, a wielkie ideały ludzkości okazują się ważniejsze niż siedem grzechów głównych. Jednak niemal od początków kariery Spielberg starał się co pewien czas odchodzić od wizerunku duchowego spadkobiercy Andersena, Verne’a i Stevensona. Próbował kina „poważnego”, opisującego życie takie, jakie jest, a nie jakie być powinno. Pomimo to do czasu „Monachium” jakby bał się (a może jeszcze nie potrafił?) schwytać byka za rogi. Zawsze stawiał widza wobec oczywistości. No bo któż ośmieli się nie współczuć poniewieranej Celii z „Koloru purpury”, brutalnie prześladowanym Murzynom („Amistad”), czy skazanym na eksterminację Żydom („Lista Schindlera”)? (więcej…)