dziecko

Non omnis moriar

Są takie książki, o których trudno zarówno mówić jak i milczeć. „Na koniec świata” Marcina Ludwickiego jest jedną z nich. Trudno o niej mówić, gdyż wszelkie słowa wydają się niestosowne i niegodne. Lepszy byłby raczej ukłon dla jej bohaterów. Ukłon głęboki. Nie można jednak także milczeć, albowiem historia, którą opowiada Ludwicki dotyka spraw dla człowieka najważniejszych i najboleśniejszych. Mówi o nich prawdziwie, bez taryfy ulgowej, a jednocześnie w sposób „optymistyczny”, niosący nadzieję, duchowe oczyszczenie i umocnienie. Dlatego moją pierwszą refleksją po przeczytaniu „Na koniec świata” było – „podaj dalej”. (więcej…)