gry strategiczne

Jak zostałem człowiekiem cywilizowanym cz.2 – „Baba Yetu” i inni


          

                                                                                                „Get civilized!”

                                                                                                             (Sid Meier)

                                                                                                    

           …a źródłem owej nadziei była… piosenka towarzysząca „ładowaniu się” gry. 🙂 Do tej pory byłem raczej przyzwyczajony, że inauguracji wirtualnej rozgrywki towarzyszą brzmienia symfoniczne, najczęściej patetyczne, mroczne lub dziarskie (lub wszystkie razem, z przewagą jednego z elementów). Tymczasem podczas inicjacji „Civilization IV” w moich słuchawkach rozległy się dźwięki, które mógłbym określić jako „gospelowo-etniczne”, w których czuło się gorący oddech sawanny. O dziwo nie odnalazłem w nich ani mroku, ani dziarskości, a patosu ledwie szczyptę. Zamiast tego pojawił się nastrój radości i kojącego, emocjonalnego ciepła. „Skoro tak zaczyna się gra, to moim ludzikom chyba nic nie grozi. Przynajmniej nie od razu” – pomyślałem sobie i rzeczywistość to potwierdziła. Założyłem pierwsze miasto, a zwiadowcy i wojownicy przez dłuższy czas spokojnie przeszukiwali okolicę, odkrywając złoża cennych dóbr konsumpcyjnych i mineralnych, tudzież wioski tubylców, którzy ofiarowywali mojej dziewiczej cywilizacji rozmaite „bonusy”. Pojawiające się sporadycznie dzikie zwierzęta nie stanowiły większego problemu (z wyjątkiem niedźwiedzi, ale i na nie z czasem znalazłem sposób). Przynajmniej na tym poziomie trudności, na jakim wówczas grałem. 🙂 (więcej…)

Jak zostałem człowiekiem cywilizowanym (saga o grze „Sid Meier’s Civilization IV”) cz.1 – Nowy komputer, czyli znowu w grze

    „Get civilized!” (Sid Meier)

Najlepiej przyznam się od razu – za wszystkim, o czym będę tu pisał, stoją Niemcy. I pewna sieć popularnych supermarketów z multimediami, w dodatku przeznaczona „nie dla idiotów”. Otóż owa sieć bodajże raz w roku ogłasza „dzień bez VAT-u” i to „na każdy towar”, a nie tylko „na AGD i RTV”. „Raz w roku” wypada w tzw. długi weekend majowy, kiedy większość normalnych ludzi ucieka z miast na łono natury. Ponad trzy lata temu, w początkach maja AD 2008 postanowiłem pójść pod prąd i spędzić pół dnia w zatłoczonym „markecie” (głównie w potężnej kolejce do kasy), by kupić nowy komputer. (więcej…)